czwartek, 9 sierpnia 2012

001

Spokojnie spacerowałam sobie po ulicach w miarę cichego już o tej porze Londynu. Kocham to miasto i żałuję, że nie mieszkam w nim na co dzień. Jestem wręcz pewna, że gdy (w końcu!) będę pełnoletnia, to przeprowadzę się tutaj do własnego, niewielkiego mieszkania. Tymczasowo mam wakacje i pomieszkuję sobie u mojej starszej, najlepszej przyjaciółki.
Rozejrzałam się naokoło, po raz kolejny zachwycając się śpiącym miastem. Była już 1 w nocy, ale to mi nie przeszkadzało. Nie byłam ani trochę zmęczona dzisiejszym, a raczej wczorajszym dniem. Właśnie kierowałam się w stronę pobliskiej ławki, gdy nagle poczułam silne szarpnięcie do tyłu. Od razu zrobiło mi się gorąco, a mój puls znacznie przyśpieszył. Próbowałam się wyrwać z rąk oprawcy gryząc go i usiłując kopnąć, ale to nic nie dawało. Jego chwyt był wręcz żelazny, a ja byłam zbyt słaba. Na dodatek zakrył mi dłonią usta uniemożliwiając krzyk. Wtem zobaczyłam roześmianą grupkę chłopaków zmierzającą w moją stronę. Jeszcze raz, z całej siły ugryzłam mężczyznę, który wyrwał mi torbę i wciąż nie chciał mnie wypuścić.
-POMOCY! Jakiś świr mnie obmacuje! POMOCY!- zaczęłam krzyczeć ile sił w płucach. Wysiłki nie spełzły na niczym. Jeden z nich zerwał się i zaczął biec. Samo to podziałało- zboczeniec puścił mnie, uciekając z moją torebką. Załamana siadłam na chodniku. Nawet nie miałam siły za nim biec, już dawno zniknął za rogiem ulicy, a ja, w wysokich szpilkach nie miałam szans go dogonić. Tak więc przedstawiając obraz nędzy i rozpaczy siadłam na chodniku opierając się o mur i zaczęłam płakać.
-Nic ci nie zrobił? Dobrze się czujesz? Chodź, mogę cię przytulić.- odezwał się jeden z chłopców i podał mi dłoń. Nie mogłam rozpoznać jego twarzy- było ciemno, a on dodatkowo zasłonił ją okularami i ogromnym kapturem. Szybko ogarnęłam wzrokiem resztę gromadki. Razem było ich pięciu, a wszyscy tak samo zasłaniali twarze. Tylko po co?
-Halo, żyjesz? Odezwij się, bo nie jestem w stanie stwierdzić, czy coś ci się stało.- odezwał się przejęty chłopak. Czy on się o mnie martwił? Nie wiem, ale miał uroczą chrypkę.
-Tak tak, żyję. Wszystko w miarę okej, co najwyżej jestem trochę obolała. To znaczy okej- prychnęłam- okej, jeżeli pominąć fakt, że nie mam telefonu, ani absolutnie żadnych pieniędzy, a jestem w obcym mieście.
-Chodź z nami, zaopiekujemy się tobą. A tak w ogóle to wybacz, że się nie przedstawiłem- nazywam się Harry- powiedział Harry wyciągając dłoń i zdejmując okulary. Uścisnęłam mu dłoń, jednocześnie wstając z bruku. Otrzepałam ubrania i otarłam łzy.
-Alex jestem, miło mi- wysiliłam się na uśmiech- Szkoda, że poznajemy się w takich okolicznościach.
-Nic na to nie poradzisz. A to są: Louis, Niall, Liam i Zayn.- powiedział, wskazując po kolei odpowiednie osoby- Okej, to teraz skoro już nas poznałaś, to jedziesz z nami.
-Słucham? Że niby gdzie?!- spytałam zaskoczona- Ja się nigdzie nie wybieram!- krzyknęłam, odsuwając się.
-No jak to gdzie? Do naszego domu. Wyobrażałaś sobie, że zostawimy cię samą na ulicy, bez możliwości zadzwonienia do własnego domu? Niedoczekanie twoje- odpowiedział Harry, śmiejąc się. Z czego on się w ogóle śmieje, aż tak go to bawi? Przyjrzałam się mu dokładniej. Miał niesamowicie piękny uśmiech i dołeczki w policzkach, które ubóstwiam. Nie widziałam dokładnie koloru jego włosów, wiem jedynie, że były ciemne. Ciężko dojrzeć coś w słabym świetle. Widziałam jedynie wystające gdzieniegdzie spod kaptura loczki. No i jeszcze loczki.... Chodzący ideał, czy co?
-To jak, zabierasz się z nami? Czy podasz nam tajemniczy adres twojego własnego domu?- zapytał. I właśnie wtedy zorientowałam się, że.... nie znam adresu. Idiotka ze mnie. Jak można nie sprawdzić?!
-Ale ja... nie pamiętam.
-Czego nie pamiętasz?- spytał zdziwiony.
-Adresu. Adresu domu. Jestem tu od dwóch dni i na śmierć zapomniałam go sprawdzić!- krzyknęłam zirytowana i automatycznie usłyszałam śmiech reszty chłopców.- No i co w tym śmiesznego, hm?!- zapytałam zdenerwowana. Zaczynali mnie drażnić.
-A nic, nic.- odezwał się jeden z nich, starając się spoważnieć. - W takim razie czeka cię nocleg u niekoniecznie normalnych chłopaków- odpowiedział i ponownie wybuchnął śmiechem.
Nie rozumiałam o co im chodzi. Czyli że mieszkają razem? Chwila chwila..... No tak, ALE ZE MNIE GENIUSZ! Przecież to muszą być ci z One Direction! Co ze mnie za idiotka... Idą całą bandą, mieszkają w Londynie, nawzajem sobie dogadują, no i mają identyczne imiona. No cóż. Mogę jedynie powiedzieć, że będzie ciekawie.
Następne kilka chwil zeszło nam na dojechaniu do rezydencji. Gdy tylko stanęliśmy przed bramą, moim oczom ukazał się ogromny dom. Nawet ja nie miałam aż tak dużego!
-Hmmm, więc tutaj mieszkamy. Teraz już wiesz.- powiedział Harry uśmiechając się do mnie i pomagając mi wysiąść. Reszta chłopców nie była jakoś skora do rozmowy i od razu weszła do środka.
-Chciałbym cię trochę o ciebie wypytać... O to, czym się interesujesz i takie różne.-powiedział Harry patrząc mi w oczy- Ale wiem, że jesteś zmęczona, więc dzisiaj dam ci już spokój. Chodźmy do środka.- powiedział i otworzył mi drzwi.
-Wiesz, bo jest taki mały problem....-zaczęłam nieśmiało mówić.
-Słucham? Zawsze możesz do mnie iść ze swoimi problemami.- powiedział Harry, obdarowując mnie jednym ze swoich powalających uśmiechów.
-Ja nawet nie mam w czym spać...-wydusiłam z siebie. Nie wiem czemu, ale powiedzenie tego sprawiało mi trudność. Tak jak wszystko. Od zawsze byłam nieśmiała, wręcz chorobliwie nieśmiała.
-Myślę, że to nie będzie problemem, dam ci jakąś moją koszulkę.- odpowiedział ze śmiechem -Mam ich wystarczająco dużo. Ale.... za buziaka.- powiedział, łapiąc mnie w talii i przyciągając do siebie. Spojrzałam na czubki swoich butów. Zawstydzał mnie, był strasznie uroczy. Co on ze mną robi? Przez niego mam zamęt w głowie i dziwne uczucie w brzuchu.... Motylki?
-To jak, przystajesz na taką propozycję?- spytał, jeżdżąc palcem po moim ramieniu. Przechodziły mnie dreszcze. To było niesamowite uczucie. Podniosłam głowę i spojrzałam mu głęboko w oczy. Co ja w ogóle robię, poznałam go jakąś godzinę temu! Zresztą, raz się żyje- pomyślałam, stając na palcach i dając mu upragnionego buziaka w policzek.

O boże, w końcu przez to przebrnęłam :d Ciężko mi było, ale mam nadzieję, że miło będzie się czytać. Potem rozwinę akcję <3

3 komentarze:

  1. Bardzo mi się podoba to opowiadanie :) Będziesz mogła mnie informować o kolejnych rozdziałach? :) Z góry dzięki :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny blog :)
    Będę wpadać częściej.


    Zapraszam do mnie
    http://marika-maarika.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń